Archiwum

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Viva Magyarország! Nasze węgierskie wakacje cz.I

Czemu tam nas poniosło?A w ramach wymiany i braterskich więzi...;) Postaram się streścić, a sedno ukazać na zdjęciach.

Ruszyliśmy z Michałem ze Szczecina pociągiem do Krakowa.Szybkie zwiedzanie miasta i na drugi dzień wyjazd autobusem do Budapesztu.Lekkie zdziwienie nasze,gdy okazało się,że w autobusie jechali prawie sami Rosjanie :D Zdziwienie nr 2: w dzisiejszych czasach,w Europie,autokarem pokonuje się takie odcinki jak Ryga-Sofia, z tryliardem przystanków na Łotwie,Litwie,w Polsce, na Słowacji, w Austrii, na Węgrzech i w końcu w Bułgarii.Mimo to, było całkiem wygodnie, miło i zabawnie :) W Budapeszcie czekała na nas Krisztina, która była naszym przewodnikiem i ukazała nam Węgry od kuchni.Spędziliśmy tam prawie tydzień: trochę w Budapeszcie, trochę nad Balatonem. Mieliśmy okazję poznać wielką węgierską rodzinę Krisztiny, skosztować węgierskich specjałów (wymiatają!!!), natrafiliśmy na ichnie święto narodowe, zachwycaliśmy się przepięknymi widokami, wioskami i stolicą,a przede wszystkim przeżyliśmy 40 stopniowe upały nie dające wytchnienia przez cały pobyt. Wróciliśmy zachwyceni, wygrzani i oczarowani tym krajem. Ważna informacja: węgierski ma się nijak do każdego innego języka.Zabawnie słucha się rozmowy Węgrów, jakby mówili od tyłu :D. Słówka są nie do zapamiętania (przez tydzień tłukłam podstawowe zwroty,a viszontlátásra- do widzenia, mnie osłabiło).W opisach fotografii zamieściłam również oryginalne nazwy,by udowodnić,że nie histeryzuję ;)

Zdjęć mam całe mnóstwo,dlatego by nie zamęczać,podzieliłam nasze przygody na dwie części,a to i tak niewielki ułamek. Zatem odsłaniam przed Wami całą prawdę o naszych węgierskich bratankach :)


Poznajcie Krisztinę, którą ja zapoznałam zupełnie przypadkiem w Szczecinie, gościłam ją u nas rok temu i wuala, przybyłam na węgierską ziemię:

Część jej rodziny:

I jednego z piesów (drugi był identyczny :P)

Budapeszt- miejsce zamieszkania naszej przewodniczki :)

Krisztina na wyciągu krzesełkowym,w drodze na Wzgórze Jánosa (Jánoshegy)

Wieża widokowa na szczycie- szczecinianie, przypomina coś,prawda? :)


2 ujęcia na Budapeszt


Trochę architektury, zabytków, ciekawych miejsc

Széchenyi Gyógyfürdő SPA, jedno z najpiękniejszych w Budapeszcie


Hősök tere- Plac Bohaterów


Ławeczka :D W tle Zamek Vajdahunyad



Krisztina i Michał na "dziedzińcu" zamku

Jedyne nasze zdjęcie we trójkę (tu z Panem Anonimem)


Widok z drugiego brzegu i kolejny szczeciński akcent: floating gardens-pływające ogrody :D

Kościół Macieja (Mátyás templom)




Od środka:

Pomnik Króla Stefana (István), z tyłu Baszta Rybacka (Halászbástya)


Kolejne widoczki na Budapeszt:

Jest i słynny Parlament



Gdzieś na Zamku Królewskim...(Budavári Palota, Vár)

Bardzo stara kolejka łącząca górny taras ogrodów królewskich z placem Clark Adám tér


Widok z kolejki



Z Michałem na Moście Łańcuchowym- Széchenyi lánchíd (widok na Zamek Królewski)



Buziak nad Dunajem :)

Z Kriszti


Michał chłodzi się w fontannie



Na koniec części I kilka kadrów nocnych:

Szent István Templum- Bazylika św.Stefana


Podświetlony Most Łańcuchowy z Zamkiem Królewskim

Kościół Macieja i Baszta Rybacka


Parlament


Zapraszam do obejrzenia części II: trochę kuchni węgierskiej, Balaton z folklorem i nasz Kraków :)

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

W krainie baśni

Trzy,trójka,trio. To motyw przewodni sesji: stylistka,modelka i ja. Dobrane, dopasowane, wzajemnie odnalezione. Szczęście,fuks i fart.Tak bym nas nazwała:)

Moja znajoma, która aktualnie mieszka na samej północy Norwegii zaproponowała kilka miesięcy temu,abyśmy razem stworzyły nieziemski projekt. Ona sama jest pasjonatką stylizacji- szyje i projektuje ubrania z "niczego",jak sama mówi: "Najlepszym sklepem zaopatrzeniowym jest sklep budowlany". Ma niesamowitą wyobraźnię, zmysł artystyczny i do tego ma wizje bardzo zbliżone do moich.Zaproponowała, wysłała mi projekt i przyjechała.Tak po prostu :) Nigdy wcześniej się z nią nie widziałam...a poznałyśmy się na forum internetowym...
Moją modelkę poznałam 3 lata temu na Sylwestra.Drugi raz spotkałam ją na tegorocznym weselu.Od razu pomyślałam o niej.I wiecie co? Zadzwoniłam,opisałam pomysł i zgodziła się.Tak po prostu :) Pasowała jej data,nie przejęła się kilkugodzinnym "męczeniem".
Do szczęścia nie zabrakło nam dosłownie niczego: miałyśmy idealną miejscówkę, warunki,a pogoda... mogła kaprysić ile chciała. Dziewczyny, których nigdy wcześniej osobiście nie znałam, okazały się wspaniałymi osobami. Współpraca z nimi była prawdziwą przyjemnością, zabawą i satysfakcją po zakończeniu pracy.

Poznajcie zatem historię Elfa o kilku twarzach i nie dajcie się zwieść pozorom.

Modelka: Ewa Duchnik (Marchlewicz)
Makijaż, fryzura i strój: www.ida-astero.com/blog
























Na koniec mały gratis- backstage, czyli staranne przygotowania :)