Dzieciństwo kojarzy mi się z działką moich dziadków, z
bajkami opowiadanymi do snu przez moich rodziców, z moimi wiecznie posiniaczonymi
nogami, z drewnianą huśtawką, z zapachem rozgrzanej przez słońce ziemi, z
pięknym rzeźbionym psem na drzwiach mojego żłobka, z sukienką w haftowane
kolorowe kwiaty, z zupą truskawkową…
Urodziłam się w jednym z większych miast w Polsce, na kilka
lat przed upadkiem komunizmu. Za moich czasów szczytem szczęścia było oglądanie
bajek na kolorowym telewizorze. Nie mieliśmy video ani tym bardziej kolorowego
telewizora. Jako mała dziewczynka wiele razy polegałam na swojej wyobraźni.
Moje ulubione bajki rodzice nagrywali na kasety magnetofonowe a ja
odsłuchiwałam je czasem po 4 razy z rzędu, nigdy się nie nudząc i mając przed
oczami ich dokładny obraz.
Zawsze żałowałam, że nie mam rodzeństwa i bardzo często męczyłam
mamę pytaniem: nie chcesz, żebym miała siostrzyczkę lub braciszka? Z brakiem
towarzystwa w domu (ponieważ chodziłam do przedszkola) dawałam sobie równie
dobrze radę, co z brakiem kolorowego telewizora czy video. Miałam swoje
małe-wielkie marzenia o pozostaniu piosenkarką. Wszystkie lalki i pluszaki były
moją wierną publicznością, zgromadzone wokół mnie na dywanie, a mama i tata
byli gośćmi honorowymi, zawsze zachwyconymi, składającymi owacje na stojąco.
Rodzice często zabierali mnie na spacery. Uwielbiałam
przebywać na świeżym powietrzu i biegać boso po trawie. Tata chętnie
dokumentował moje poczynania, dlatego był niemal nierozłączny ze swoim
aparatem: początkowo Druhem, z którego zdjęcia wywoływał sam, bez
powiększalnika, a następnie ze Smeną. Niejednokrotnie, już jako małe dziecko ,
miałam okazję trzymać aparat w malutkich rączkach, jednak wtedy była to po
prostu zabawa. Zwykle fotografowałam moich rodziców, dziadków, kuzynów, mojego
psa i świnkę morską. Naprawdę nawet przez chwilę nie przeszło mi wtedy przez
myśl, że kiedyś fotografia tak bardzo mnie zafascynuje. Absolutnie tego nie
czułam.
Mam jednak takie wrażenie, że możliwość polegania na własnej
wyobraźni oraz lawirowanie w świecie bajek, marzeń i snów, były pierwszym
odzwierciedleniem moich podświadomych pragnień.
Nie mam szczególnych wspomnień jeśli chodzi o mój pierwszy
sprzęt fotograficzny. Przez bardzo długi czas nie miałam żadnych zainteresowań
i nie było mi z tym źle. Patrząc na to z perspektywy czasu, trudno mi to sobie
teraz wyobrazić.
Któregoś dnia, miałam wtedy ok. 23 lata, byłam u koleżanki, która pokazała mi zdjęcia
ze swojego aparatu kompaktowego. Oprócz Smeny oraz sporadycznie pstrykanych
zdjęć w podróży aparatami znajomych nie miałam innego doświadczenia związanego
z fotografią. Zapragnęłam mieć własny aparat i nie specjalnie znając się na
parametrach i kryteriach wyboru, zakupiłam pierwszy aparat kompaktowy. I tak
zaczęła się moja przygoda z fotografią. Zdjęcia pochłonęły mnie bez reszty,
zaczęłam prowadzić swój fotopamiętnik i umieszczać swoje prace na portalach
fotograficznych.
Moja pierwsza poważniejsza sesja „ W krainie baśni” , którą
zrealizowałam niespełna rok temu ,chyba na zawsze utkwi mi w pamięci. Była ona
ważna nie ze względu, dla kogo była robiona, ale dlatego ,że w końcu stała się
urzeczywistnieniem moich marzeń. Osobiście
nie znałam ani stylistki, pomysłodawczyni całego projektu, ani modelki.
Wszystko potoczyło się dość szybko pod wpływem impulsu. Do samego końca nie
wiedziałam ,czy ta sesja w ogóle się odbędzie, ale efekty przerosły nasze oczekiwania. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że jest sens w
tym ,co robię. Że czuję ogromną satysfakcję i spełniam się.
To bez czego również nie wyobrażam sobie życia to podróże i
poznawanie nowych miejsc. Nie ma dla
mnie lepszego sposobu na relaks i ucieczkę od codzienności niż pociąg,
autobus,samolot, czy samochód i ja wypatrująca przez szybę widoków: od równin
aż po góry, od zurbanizowanych miast po sielskie łąki i lasy, od zmęczonych
twarzy po lekko hasające po polach sarenki. Odkąd towarzyszy mi fotografia,
chłonę te wszystkie krajobrazy całą sobą
i oprócz patrzenia na nie, staram się je również zrozumieć.
Moje zdjęcia inspirowane są snami i życiem, książką, muzyką,
tańcem i filmem, przypadkową sytuacją, nowo odkrytym miejscem, smakiem i
zapachem... Mogę wymieniać bez końca, bo tak naprawdę ogranicza mnie tylko
wyobraźnia. Wszystko, co mnie otacza jest bodźcem i daje mi szansę, bym mogła
to w kreatywny sposób wykorzystać.
Przypuszczam, że nie ma dnia, który w jakikolwiek sposób nie
byłby związany z fotografią. Codziennie
przeglądam setki zdjęć, czytam blogi, odpisuję na maile, spisuję nowe pomysły,
jeżdżę na spotkania, szukam nowych miejsc,
dużo spaceruję po mojej nowej, cichej i zielonej okolicy, która skrywa
mnóstwo fantastycznych zakątków. Mogę polegać na moim narzeczonym, który oprócz
duchowego wsparcia, pomaga mi w prowadzeniu strony internetowej, wyszukuje
ciekawe szkolenia i materiały z zakresu marketingu i zawsze jest przy mnie w
kryzysowych chwilach. Cały ten czas spędzam w towarzystwie czekolady, książek i
muzyki. One są małą odskocznią, gdy czuję się znużona i pozbawiona energii.
Podziwiam fotografów, którzy przenoszą mnie do swojego
świata i jest mi w nim tak dobrze, że wycofuję się z biletu powrotnego. Ciężko
jest mi wskazać tylko jednego bądź dwóch. Codziennie odkrywam wciąż nowe
talenty. Najbardziej imponują mi ci najmłodsi, często o wiele lat młodsi ode
mnie, a potrafiący cudownie malować światłem. W ich pracach jest tyle świeżości
i nadziei.
Planowanie , wizja i sesja sama w sobie to największe
wyzwania, jakim stawiam czoła. Każda nowa sesja jest znakiem zapytania: czy i
tym razem przeniosę moje wyobrażenia na moje prace? Czy osoby, z którymi
współpracuję będą zadowolone z efektu?
Cała tajemnica fotografii tkwi w świetle. To, w jaki sposób
zostanie ono wykorzystane wpływa na późniejszy efekt: zarówno dotyczący kolorów
jak i cieni. Dosyć niedawno udało mi się zrealizować sesję, która uzależniona
była niemalże całkowicie od światła, a dokładniej od odpowiedniej pory dnia i
godziny. Z racji mojego miejsca zamieszkania nie zawsze mogę liczyć na
sprzyjającą aurę pogodową. Do samego końca trzymałam w niepewności mój zespół,
ponieważ codziennie dokładnie sprawdzałam prognozę. Zależało mi na delikatnym,
lekko złocistym świetle, które wpasuje się w moją wizję. Gdy nadeszła
odpowiednia chwila, ruszyłyśmy na plan zdjęciowy. Złota godzina, sceneria,
stylizacja oraz gra modelki okazały się
perfekcyjne.
Zauważyłam, że najswobodniej czuję się w sesjach związanych
z naturą. Otwarte przestrzenie, łąki, wschody i zachody słońca nad wodą
pozwalają mi poczuć wolność. Uwielbiam dzikość i nieodkryte zakątki. Ciągnie
mnie do folkloru, wsi i korzeni. Praca z ludźmi to kolejny aspekt za który
kocham fotografię. Każdy nowo poznany człowiek, każda osobowość, charakter to
wciąż nowe wyzwania i poszerzanie horyzontów myślowych. Wszystko to, co
pochodzi od ziemi, każdy aspekt jej życia to dla mnie drogocenne wskazówki i
niekończące się inspiracje, które oddziałują na wszystkie zmysły.
Kiedy zaczynałam przygodę z fotografią, życzyłam sobie, aby
moja praca nie ograniczała się tylko do pstrykania zdjęć. Zawsze pragnęłam, i
nadal pragnę, by moją pasją zarażać -zarówno osoby, które biorą udział w sesji,
jak i późniejszych odbiorców zdjęć .Ale zarażać nie w taki dosłowny sposób. Do
moich prac staram się przemycić pierwiastek lekko baśniowy, tajemniczy, dający
nadzieję, nadający rzeczywistości koloru i swoistego blasku. By podobnie jak
książka, muzyka, czy film moje zdjęcia
pozwoliły oderwać się od codziennych spraw choć na krótką chwilę.
To jest właśnie
kierunek, którym chcę podążać…
I Twoje fotografie naprawdę pozwalają oderwać się na chwilę od codzienności, od ziemi :) Ale nie tylko fotografie- także słowa, przepięknie piszesz. I myślę, że to ogromna wartość: umieć mówić różnymi językami! Przemawiasz przez obraz i przez to jak opowiadasz, jak dodatkowo zręcznie "ubierasz" wszystko w ciepło słów :) Życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńPs Przepiękna sesja z Karoliną W. :)