Archiwum

poniedziałek, 5 września 2011

Viva Magyarország! Nasze węgierskie wakacje cz.II

Z czym przez długi czas kojarzyły mi się Węgry? Przede wszystkim z gulaszem,salami i śliwką węgierką :D Tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia o ich kuchni.Mojemu podniebieniu bardzo przypadły do gustu węgierskie smaki- zarówno dania główne jak i desery.Potrawy niby podobne do naszych,te same składniki,ale rezultat zupełnie inny :)
Nie zawiodłam się również na salami- twardym jak skała, najlepsze cieniutko krojone,niczym kartka papieru.Papryka,twaróg, kluseczki i wino- bez tych składników kuchnia węgierska nie mogłaby istnieć. Dowodem na paprykowy szał są sklepy ozdobione od góry do dołu suszonymi papryczkami i oferujące m.in. konfiturę paprykową...Prawdziwego klimatu zaznaliśmy w małych miasteczkach nad Balatonem- cudownym, ciepłym i ogromnym jeziorem,które Węgrzy nazywają "własnym morzem".
Zapraszam do drugiej części obrazkowej opowieści.Tym razem nie nastawiajcie się na kolorowe widoczki.Będzie trochę inaczej...

Podczas naszego pobytu Kriszti obchodziła 22gie urodziny,oczywiście w towarzystwie swojej wielkiej familii. Specjalnie na tę okazję zamówiła węgierski tort Dobosa. Rewelacja!

Turós pite- taka jakby odmiana naszego sernika,jednak tutaj twaróg był po prostu twarogiem z przyprawami,a nie zmieloną masą. Obok oczywiście winko

Vadas- nie potrafię nawet wytłumaczyć. Te kuleczki to niby z ziemniaków były,ale w ogóle tak nie smakowały.Jedyne,co mogę na ten temat powiedzieć- pyszne!

Pörkölt (gulyás)- nie inaczej jak gulasz :)


Kürtőskalács- znów bez porównania...ciasto zawijane na drewniany wałek, pospane cukrem,który potem się karmelizuje i zanim ostygnie można go posypać cynamonem,kokosem lub orzechami.Ostatnia wersja naj :)


Túró Rudi- batonik,twaróg z przyprawami i jakimś aromatem (zidentyfikowałam pomarańczowy) polany czekoladą.Mają również lody o tymże smaku.Bardzo miła odmiana

Dość tego okrucieństwa smakowego. Czas na Balaton i urokliwe miasteczka

No dobra,żartowałam.Jeszcze podrażnię kubki smakowe.Z Kriszti wcinamy Langosa- placek smażony na głębokim tłuszczu.Największą popularnością cieszyły się smarowane kwaśną śmietaną,z serem i czosnkiem.Chyba nie muszę mówić,że pychota? ;D

Kocyk na kocyku,golasek na golasku ;) Balaton w pełnej krasie.Czysta, ciepła i płytka woda, mnóstwo rodzin z dziećmi i nawet nie łudźcie się,że nie spotkacie tam Polaków...


Domowe SPA.Nad Balatonem nie ma typowej plaży.Są trawniki,trochę skałek i nic poza tym.W miejscowości Csopak (mieścinka,w której mieszkaliśmy) piasek zastępuje szare błotko,które wyściela dno jeziora.Idealna maseczka!!


Balaton by night.Widok z półwyspu Tihany.

Miejscowość Tihany o zachodzie słońca.Sklepiki tuż przed domem z tradycyjnymi wyrobami.






Pamiątkowe papryczki

Paprykowy sklep


Trzy ujęcia na sielankę



Balatonfüred by night.

Na koniec garść zdjęć z Krakowa, który zwiedzaliśmy dwa razy- pierwszy raz przed wyjazdem do Budapesztu i drugi raz w drodze powrotnej.Miasta nie muszę przedstawiać ani zachwalać-broni się samo i tyle się w nim dzieje :)

Rynek- Sukiennice

Małe radości :)


Kościół Mariacki


Symbole rozpoznawcze ;)




Targi Sztuki Ludowej




Michał kupił sobie szczęśliwą podkówkę

Galeria obrazów pod Bramą Floriańską

Wawel



Widok z Wawelu

Jeden z Krakowskich bulwarów

Pod wieczór na bulwarze




I wieczorny Kraków

1 komentarz:

  1. Zdjęcia jedzenia piękne! Ach, jak ja ich zazdroszczę. Stragany z papryką niesamowite :) Pozdrawiam!
    -----------------------------------
    Zapraszam:
    Para w kuchni.
    Na turystyczny szlak!

    OdpowiedzUsuń